Czy takie rozwiązanie zagraża bezpieczeństwu?
Do tej pory samochody z kierownicą po prawej stronie jeżdżące po polskich drogach najczęściej należały do turystów i rodaków mieszkających na wyspach. Choć po wejściu do Unii Europejskiej pojawiają się w naszym krajobrazie dużo częściej, to nadal taki widok nadal należy do rzadkości. Teraz ma się to zmienić za sprawą wyroku wydanego przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Ten wskazał bowiem, że dotychczasowe zapisy mówiące o wymogu przeniesienia kierownicy na lewą stronę są niezgodne z prawem wspólnoty europejskiej. Zgodnie z przepisami, państwa członkowskie nie mogą zabronić, ograniczyć lub przeszkodzić w rejestracji, sprzedaży, wprowadzeniu do ruchu bądź użytkowaniu pojazdów, części i oddzielnych zespołów technicznych ze względów związanych z ich konstrukcją, funkcjonowaniem lub układem kierowniczymi, jeżeli odpowiadają one wymogom unijnych dyrektyw. Tym samym Polska i Litwa zostały zmuszone do wprowadzenia zmian umożliwiających rejestrację „anglików” bez modyfikacji. Za ewentualne opóźnienia w procesie legislacyjnym grożą nam oczywiście kary finansowe.
Taki przebieg sprawy nie pozostawia żadnych wątpliwości. Prawdopodobnie będziemy borykać się ze scenariuszem znanym do tej pory z Niemiec. Ministerstwo Gospodarki ocenia, że w pierwszych latach do kraju może trafiać 100–200 tys. „wyspiarskich” pojazdów rocznie. Angielski szrot zaleje polski rynek samochodowy, a tańsze odpowiedniki z kierownicą po prawej stronie zaspokoją motoryzacyjne potrzeby oszczędnych Polaków. Podobne obawy ma również policja, która podejrzewa, że stare graty będą stanowić poważne zagrożenie w ruchu drogowym. Szczególnie, że na taki wybór najczęściej decydują się młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają swą przygodę z motoryzacją. Zupełny brak widoczności podczas wyprzedzania oraz utrudnienia w czasie normalnej jazdy mogą znacząco zwiększyć statystyki wypadków. Są oczywiście pewne sposoby na poprawę bezpieczeństwa. Komisja Europejska wskazuje, że posiadacze takich aut mogą dokonać montażu dodatkowych lusterek zewnętrznych, dostosować instalację świetlną oraz wycieraczki. Dodatkowo można poprosić o pomoc pasażera, ale takie rozwiązanie wydaje się być kuriozalne i pomimo wszystko niebezpieczne. Można je traktować w kategoriach kawału, dopóki to kompan podróży nie postanowi sobie zrobić żartu lub źle oceni odległość pojazdu.
Polscy politycy są w tej kwestii bezsilni. Jednak to co niemożliwe dla naszej władzy, mogą wykorzystać firmy ubezpieczeniowe. Jak zapowiadają specjaliści, ubezpieczenie „anglika” będzie o kilkadziesiąt procent wyższe niż jego odpowiednika ze standardowym układem kierowniczym. Zmiany argumentują zwiększeniem ryzyka prowadzenia pojazdu, co w ruchu prawostronnym wydaje się oczywiste.