Wczoraj obchodziliśmy w Zabrzu 65. rocznicę katastrofy górniczej, do której doszło w kopalni „Makoszowy” w sierpniu 1958 r. W wyniku podziemnego pożaru zginęło tam 72 górników, a 87 doznało ciężkiego zatrucia. Była to największa tragedia w powojennej Polsce, która przyczyniła się do zmiany przepisów dotyczących bezpieczeństwa pracy w górnictwie.
Do katastrofy doszło w nocy, około godziny 1.00 na poziomie 300 m. Podczas cięcia palnikiem acetylenowym zapaliła się najpierw drewniana obudowa przekopu (wchodzący w jej skład kaszt), a później węgiel. Ogień szybko objął cały przekop, a wytwarzające się gazy i dymy przedostawały się do innych pokładów. W strefie bezpośredniego zagrożenia znalazło się 337 górników. Zagrożeni górnicy rozpoczęli ewakuację. Część z nich (około 90 górników) w trakcie ucieczki natrafiła na bardzo zadymiony odcinek.
Górnicy byli wyposażeni w pochłaniacze, ale ich wydolność była ograniczona do 20 minut, co okazało się w tym przypadku niewystarczające. Część z tych górników (42 osoby) uległa śmiertelnemu zaczadzeniu. Jedną z przyczyn śmierci tych górników było to, że otrzymali oni polecenie telefoniczne pozostania w zadymionym odcinku i oczekiwania na ratowników (ratownicy przybyli dopiero po kilku godzinach) – pozostali górnicy za namową przebywającego z nimi ratownika zignorowali ten rozkaz i po przejściu około 150 m przez dym ocaleli. Pozostali górnicy zginęli w innych miejscach – jeden z nich zmarł jakiś czas po ugaszeniu pożaru (zwłoki znaleziono dopiero po kilku dniach, ale podczas sekcji określono przybliżoną godzinę zgonu).
– Rocznica tragedii przypomina o śląskim etosie pracy, ofiarności i poświęceniu. Niesie też przesłanie uniwersalne, podkreślające znaczenie międzyludzkiej solidarności – komentuje prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik.
Źródło: UM w Zabrzu, Wikipedia
fot. historia-zabrza.pl