Platforma Obywatelska ustaliła kształt gliwickiej listy w nadchodzących wyborach parlamentarnych. W skład naszego okręgu wchodzą Gliwice, Zabrze, Bytom oraz dwa powiaty: gliwicki i tarnogórski. Uprawnieni do głosowania mieszkańcy wybiorą spośród wszystkich kandydatów 9 przedstawicieli do Sejmu oraz jednego do Senatu. „Jedynką” sejmowej listy będzie Borys Budka, obecny minister sprawiedliwości, wcześniej zabrzański radny, a w roku 2014 kandydat na prezydenta Gliwic. Na miejscu drugim partia postanowiła umieścić Krystynę Szumilas, byłą minister edukacji. Kolejne miejsca także dostali obecni posłowie: Jacek Brzezinka z Bytomia oraz Tomasz Głogowski z Tarnowskich Gór. Piąta będzie Joanna Karweta, była radna z Gliwic.
Na liście zabrakło natomiast miejsca dla wieloletniego działacza gliwickich struktur Andrzeja Gałażewskiego.
Wcześniej można było usłyszeć, że poseł w ramach politycznej emerytury dostanie nominację partii do Senatu. Tak się jednak nie stało choć zdaję się, że Gałażewski do ostatniej chwili nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Jego butne wypowiedzi m.in. na Twiterze pozwalały sądzić, że pewny jest swojej mocnej pozycji. Jak dowiedzieliśmy się kandydatem z okręgu obejmującego Zabrze i Bytom ma być minister zdrowia Marian Zembala, senator z tego okręgu Andrzej Misiołek przesunięty zostanie do Katowic, natomiast z Gliwic startować ma Zbigniew Wygoda, były przewodniczący gliwickiej Rady Miasta. W tej układance nie ma więc miejsca dla Gałażewskiego.
Czy w takim razie Gałażewski został zmuszony do odejścia przez własną partię? Przypomnijmy sylwetkę tego gliwickiego polityka. Dla wielu to postać kontrowersyjna. Prawie każdy zna jego nazwisko, jednak niewielu go spotkało. Widocznie poseł Gałażewski w pełni poświęcił się pracy w Warszawie bo nawet dziennikarze widują go niezwykle rzadko. W przeszłości był gliwickim radnym, wicewojewodą, a przez rok nawet prezydentem Gliwic. Posłem na Sejm jest od 14 lat. W młodości mówiono na niego „moczydupek”, to z powodu pasji jaka narodziła się wiele lat temu i trwa do dzisiaj – poseł Gałażewski uwielbia żeglować. Zaczął już w dzieciństwie, konsekwentnie przesiadając się na co raz większe jachty, pływał turystycznie ale także na regatach. Być może ta pasja tłumaczy jego potrzebę podróżowania. Poseł Gałażewski był jednym z bohaterów afery jaka wybuchła pod koniec zeszłego roku. Okazało się wtedy, że wielu posłów zamiast pracy w Sejmie woli zagraniczne wycieczki na koszt podatników. Jeszcze ciekawsze okazały się kreatywne sposoby w jakie parlamentarzyści rozliczali te podróże z kancelarią sejmu. Wojaże Gałażewskiego tylko w jednym roku kosztowały nas ponad 40 tysięcy złotych.
Przez cztery lata zgłosił zaledwie 5 interpelacji, którym nadano bieg. Portal mamprawowiedziec.pl zapytał posła Gałażewskiego przed wyborami jakie najważniejsze działania podejmie na rzecz mieszkańców swojego okręgu wyborczego? Poseł mówił m.in. o wsparciu dla Bumaru Łabędy oraz uregulowaniu problemów eksploatacji kopalń. Obietnic widocznie nie udało się zrealizować. Łabędzki Bumar jest w bardzo słabej kondycji. Ostatnio Samsung podebrał mu intratne zlecenie. Podwozia do haubicoarmat będą dostarczane do Polski przez koreańską firmę. Przeglądając sejmowe głosowania można odnieść wrażenie, że poseł nie ma własnych poglądów jest natomiast niezwykle skuteczną maszynka do głosowania. Spośród wszystkich głosowań w których brał udział aż 99% było zgodne z partyjną linią. W pozostałym 1% poseł wstrzymał się. Był m.in. zwolennikiem podniesienia wieku emerytalnego, głosował także za programem wygaszania kopalń. Był natomiast przeciwnikiem podniesienia kwoty wolnej od podatku dochodowego. Nie wszyscy o tym wiedzą ale posłowie podatek płacą dopiero po przekroczeniu kwoty 27360 złotych rocznego dochodu. Zwykli obywatele pieniądze fiskusowi oddadzą już osiągając dochód w wysokości 3091, czyli niecałe 260 zł miesięcznie. Gałażewski był zwolennikiem takich zasad.
Na przykładzie posła Gałażewskiego wyraźnie widać jak działa magia „jedynki”. Gdy w roku 2005 startował z drugiego miejsca otrzymał 9,5 tysiąca głosów. Rok 2007, Gałażewski na jedynce – wynik o ponad 24 tysiące głosów lepszy. W roku 2011 znowu dwójka i zaledwie 11,7 tysiąca głosów. Gdy już upewnił się, że kolejne 4 lata spędzi za nasze pieniądze w Sejmie, pokazał co myśli o swoich wyborcach. W 2011 roku obraził studentów gliwickiej uczelni pisząc: „Teraz w ładnym i interesującym obiekcie (dot. Nowych Gliwic – przyp. red.) mieści się między innymi trzeciorzędna niepubliczna szkoła wyższa, podtrzymywana przy życiu z pieniędzy publicznych. (…)”A poseł, który powinien być przecież rzecznikiem Gliwic mógł napisać, może zapomniał, może za mało tu bywa, że Nowe Gliwice to również miejsce, w którym dzięki pieniądzom samorządu stworzono warunki do rozwoju firm działających w branży nowych technologii, z których Gliwice mogą być naprawdę dumne. Działają tam m.in. Future Processing firma tworząca oprogramowanie komputerowe dla największych przedsiębiorstw na świecie, jedna ze 100 najbardziej dynamicznie rozwijające się firm w Europie czy Flytronic będący ośrodkiem badawczo-rozwojowym, prowadzone przez firmę działania, w zakresie elektroniki, informatyki oraz mechaniki charakteryzują się innowacyjnością na skalę międzynarodową.
Reklamy Gliwicom nie zrobił, okazało się natomiast, że nie tylko nie mamy w nim godnego reprezentanta ale musimy się też za niego wstydzić przed resztą Śląska. Poseł miał rozmach i obrażanie własnych wyborców już mu nie wystarczyło. Być może to przez krakowskie pochodzenie poczuł się lepszy od Ślązaków czemu dał wyraz komentując wyniki wyborów uzupełniających w Rybniku. W trakcie medialnej burzy jaka wybuchła w kilka godzin później za jego słowa tłumaczyć musiał się sam minister Grabarczyk. Jak przystało na prawdziwego aroganta poseł nie przeprosił. Przeciwnie, stwierdził, że „trafił w czuły punkt”. Dopiero następnego dnia, zapewne pod naciskiem partii, napisał, że obrażanie Ślązaków nie było jego intencją. Szkoda, że poseł tak rzadko myśli zanim napisze. Gdy przeanalizować jego wpisy m.in. na twiterze może dojść do wniosku, że nie wie on co chce powiedzieć zanim tego nie powie. Choć może z drugiej strony dobrze, że jest szczery, przynajmniej wiemy z jakim człowiekiem naprawdę mamy do czynienia. Poseł potrafił się nawet śmiać z rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Był także autorem jednego z najgłupszych happeningów politycznych w tej części Europy. Na gliwickim Rynku wystawił swoje buty i zachęcał przypadkowych mieszkańców by je ubrali. Mieli w ten sposób poczuć jak to jest być w butach posła. Chętnych brakowało.
W biogramie jaki zamieścił na swojej stronie internetowej próżno szukać osiągnięć w pracy na rzecz okręgu. Być może poseł jest osobą niezwykle skromną. Co ciekawe nie chwali się także opozycyjną działalnością w Solidarności. Znajdziemy za to listę stanowisk i funkcji jakie w swoim życiu pełnił.